BMW 628 e24 – niemiecki rekin
Pamiętam ten model BMW od czasów kiedy miałem 10 lat. Stał on u mojego sąsiada mechanika i zawsze był moim marzeniem. To było coś więcej niż samochód – to była ikona motoryzacji, która kusiła swoim wyglądem i charakterem. Wtedy już wiedziałem, że kiedyś musi być mój.


Rzędowy sześciocylindrowy silnik daje prawdziwa przyjemność po przekręceniu klucza zapłonowego.
2,8-litrowy silnik benzynowy o oznaczeniu M30 okazuje się być godnym potomkiem firmy z Monachium. Pracuje przyjemnie, jedwabisto i kulturalnie, tak że trudno się od niego oderwać. Coupé w kolorze Royal Blue na drodze porusza się spokojnie, niemal unosząc się, po nierównym asfalcie a do tego wygląda obłędnie. Przy okazji zachowuje bardzo dobre niemal współczesne prowadzenie.
Duża zasługa to fakt, że opisywany model to wersja CS1 produkowana od 1982 roku, która oparta była już na modelu E28 i przeszła poważne modyfikacje. Nadwozie stało się sztywniejsze, a jednocześnie lżejsze. Z przodu zastosowano wahacze McPherson zapewniające optymalne prowadzenie, a na tylnej osi działa wahacz półniezależny. Hamulce tarczowe na wszystkich czterech kołach gwarantują odpowiednie hamowanie. Wystarczająco mocny silnik o mocy 184 KM, ma również doskonałą elastykę i brzmienie.

Na autostradzie BMW 628 CSi jeździ prawie jak nowoczesny samochód a od 4 000 obrotów silnik naprawdę przyspiesza. W razie potrzeby sześciocylindrowy silnik napędza 1,5-tonowe coupé aż do prędkości 210 km/h, na drogach wiejskich moment obrotowy wynoszący 240 Nm zapewnia dobrą elastyczność przy 4 200 obrotach.


Różnica cenowa w zakupie pomiędzy 628 CSI a 635 była na tyle mała, że Ci którzy wówczas mogli sobie na to pozwolić, wybierali wersję z silnikiem 3,5-litrowym. Z tego powodu BMW wyprodukowało około pięciokrotnie więcej samochodów z wersji 635. Dlatego 628 CSI są dzisiaj znacznie trudniejsze do znalezienia niż model 635. Co więcej ze względu na lepszą ekonomię w porównaniu do poprzedniego modelu o prawie tych samych osiągach samochód również może służyć jako daily.

Jedna rzecz jest pewna, nigdy nie chce się kończyć podróży w E24. Nie tylko dzięki silnikowi sześciocylindrowemu, ale także dzięki komfortowej jeździe, która sprawia, że planujesz objazdy do miejsca docelowego jak slalom pijanego, aby jeszcze dłużej cieszyć się jazdą. Dodatkowo w tym samochodzie naprawdę czuć klimat lat ’80.


Po mocniejszym przyciśnięciu pedału gazu skromne jak na coupe tej klasy 185 koni pokazuje bardziej drapieżne oblicze. Dźwięk silnika staje się wyraźniejszy, bardziej agresywny, a samochód z ochotą wyrywa do przodu. Jasne, osiągi są tu zapewne mizerne w porównaniu z dowolnym dziś produkowanym hot hatchem, ale jestem gotów założyć się o niewielką kwotę, że „analogowe” wrażenia dostarczane przez stare, tylnonapędowe, klasycznie ukształtowane BMW dają nieporównywalnie więcej frajdy od zimnej wydajności współczesnego 300-konnego wozu.
Tym bardziej, że w założeniu sportowe konotacje „szóstki” nie oznaczają tu rezygnacji z komfortu.
